Tajemnica modlitwy Jezusa za mnie

Życie jest jak wędrówka, w której jest piękno a czasem i groza, i trud.  Pamiętam taki czas... zmagania się ze sobą, zmęczenia i ogromnego trudu, którego doświadczałam będąc przed Panem.

Nie miałam w sobie żadnego pragnienia, tęsknoty, którą mogłabym zanieść Jezusowi. Żadnej myśli, która wyrażałaby pragnienie modlitwy, skupienia, nie miałam siły by trwać na modlitwie. Umówiłam się wtedy z Jezusem, że oddaję Mu to moje nic i prosiłam, by Sam wziął ten czas w swoje dłonie, by poprowadził mnie tak, jak chce
skoro ja nie mogę nic i czuję w sobie taką pustkę i bezsilność...
To takie dziwne uczucie - słuchać konferencji, wprowadzeń do modlitwy (bo był to także czas rekolekcji) o kochającym Ojcu Niebieskim, który troszczy się o nasze potrzeby, obdarza błogosławieństwem - i nie czuć nic, zupełnie nic... pozostała goła wiara...
Życie jest jak wędrówka, w której jest piękno a czasem i groza, i trud...

Nie wiedziałam jak mam powierzyć się w takiej sytuacji Ojcu i pozwolić, aby mnie po prostu kochał, skoro tak naprawdę doświadczałam ogromnego opuszczenia.
Ale pragnienie zawierzenia swojego życia Ojcu - tak do końca, wzrastało we mnie z dnia na dzień. Byłam wierna planowi dnia rekolekcji, choć wiele mnie to kosztowało. Czytałam Słowo Boże modląc się nim i przychodziły ułamki światła, które rozjaśniały na moment moje ciemności.
Jezus prowadził te rekolekcje...
"Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Proszę Cię, abyś ich ustrzegł od złego." (por. J 17,11.16)

Któregoś dnia modląc się Słowo Boże zatrzymało mnie na fragmencie z ewangelii św. Jana, w którym Jezus modli się do Ojca za swoich uczniów: "Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Proszę Cię, abyś ich ustrzegł od złego." (por. J 17,11.16) To słowo "zachowaj" i "ustrzeż" napełniło mnie ogromną pociechą, wewnętrznie poczułam, że Jezus się o mnie tak bardzo troszczy, rozmawia i modli się za mnie do Ojca...
W chwilach pustki i poczucia opuszczenia jest On, Pan, który jest tak bardzo blisko...

To słowo też wiele powiedziało mi o wielkiej jedności między Jezusem a Ojcem i o tym, że jest tam miejsce dla mnie...
Jezus pragnie i modli się o moją więź z Ojcem... to było dla mnie wielkie odkrycie!
Jezus pragnie i modli się o moją więź z Ojcem... to było dla mnie wielkie odkrycie!
Głęboko doświadczałam, prawdziwości słów,
że nikt nie zna Syna tylko Ojciec i nikt nie zna Ojca tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić (por. Mt 11,27).
Przeżywanie Słowa na modlitwie jeszcze bardziej wzbudzało moje pragnienie powierzenia się Ojcu, choć czułam się daleko od Niego, co więcej, moje serce ogarnął wielki lęk...
Przywołałam wtedy w wierze Jezusa, przecież On też przeżywał lęk i samotność
w Ogrójcu... Wierzyłam, że jego modlitwa obejmuje mnie całą właśnie teraz w tej chwili mojego życia...
Jakże zupełnie inaczej pośród takiego lęku wypowiada się słowa: Bądź wola Twoja...

Podczas Eucharystii i przyjęcia Jezusa do serca wierząc, że Jezus trwa we mnie a ja w Nim, (por. J 6,56). Prosiłam Go, aby mnie przyprowadził do Ojca i to spotkanie, szczególne doświadczenie w wierze stało się moim udziałem...
Mogłam z Jezusem powierzyć się Ojcu i powiedzieć Mu, że ufam Jego słowu, wierzę, że zna moje potrzeby i naprawdę się o mnie troszczy, że jest Moim Tatusiem! Jak prawdziwe są zatem i żywe w moim sercu słowa z listu do Efezjan: "W Nim (Chrystusie Jezusie) mamy śmiały przystęp do Ojca, z ufnością przez wiarę w Niego" (Ef 3,12).

To doświadczenie modlitwy i Bożego działania w moim życiu, nawet wtedy, gdy wszystko wydaje się puste i najchętniej chciałoby się uciec, nauczyło mnie, że wiara góry przenosi, że wystarczy, że jest pewną drogą do Jezusa. To wydarzenie także otworzyło moje oczy i myśli, że łaska Boża sięga dalej niż nasze uczucia. A Jezus może mnie zaskoczyć, przyjść tak, jak chce i kiedy chce. I nie muszę czuć Jego obecności, by wierzyć, że jest obok mnie, we mnie, ze mną. Niech Jego miłość nas umacnia do kroczenia drogami wiary w naszej rzeczywistości...

Siostra Maryi Niepokalanej

Kiedy próbuję wrócić myślą do początków powołania przypominam sobie zadane mi kiedyś pytanie:, Kim chciałabyś zostać, gdy dorośniesz?

Zalążkiem naszego Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej, które powstało we Wrocławiu w 1854r., było założone przez ks. Jana Schneidera - dziś Sługę Bożego - Stowarzyszenie dla Ochrony i Podniesienia Moralności Dziewcząt Służących.

Bóg pragnie mojego szczęścia. Wierzę w to głęboko. Z tego pragnienia zrodzony jest Boży plan wobec mojego życia. Tak inny od moich własnych pomysłów na życie.