Historia ręką Boga pisana
Kiedy próbuję wrócić myślą do początków powołania przypominam sobie zadane mi kiedyś pytanie:, Kim chciałabyś zostać, gdy dorośniesz?
Miałam wtedy chyba siedem czy osiem lat, a moja odpowiedź brzmiała: nie wiadomo, do czego mnie Pan Bóg powoła. To była chyba pierwsza furtka otwarta w sercu dla Słowa Pana.
A potem było wiele radości i smutków, które przeplatały się, jak w każdej rodzinie, wypełniając życie po same brzegi. I właśnie w tej codzienności Pan Jezus posługując się różnymi sposobami przyciągał moje serce ku sobie i objawiał swoją miłość... Nie wiadomo, do czego mnie Pan Bóg powoła. W moim sercu rodziła się modlitwa...
Miałam wiele planów: studia, rodzina, praca - wszystko było zaplanowane oprócz klasztoru.
Ale drogi i myśli Pana były inne niż moje. Jezus postawił na mojej drodze osoby, które "zasiały" we mnie ten powołaniowy niepokój, właściwie nic nie mówiąc. I tak z dnia na dzień coraz bardziej moje serce stawało się niespokojne.
Przeszłam czas związany ze stawianiem Jezuso i pytań, żądaniem znaków i potwierdzeń, że to moja droga. Byłam taka wymagająca... Odpowiedzi, potwierdzenia przychodziły i choć często w zupełnie innej formie niż oczekiwałam, to jednak mówiły jasno i wyraźnie, że Pan mnie woła.
Zaczęłam się modlić o światło Ducha Św. - to była długa droga zmagania się ze sobą, z głosem, który we mnie brzmiał, z takim dziwnym zaproszeniem, aby pójść za przedziwną miłością, która mnie całą wypełniała. Teraz wiem, że to była wielka tęsknota za Bogiem. We mnie samej mieszała się pustynia i morze.
"Ktoś wewnętrznie dotknięty przez Boga nie zazna już pokoju w niczym poza Nim."
Moja przyjaciółka podarowała mi na urodziny książkę z dedykacją - ktoś wewnętrznie dotknięty przez Boga nie zazna już pokoju w niczym poza Nim - zrozumiałam- to była moja odkryta prawda, bardzo powoli przyjmowana. Kiedy uświadomiłam sobie, że to jest powołanie, że to dar i tajemnica, przestałam się sprzeciwiać, wymawiać a moje serce wypełniło się pokojem.
Nigdy nie zapomnę dnia, w którym powiedziałam Jezusowi - tak. Chyba frunęłam wtedy idąc ulicami Katowic, z wielkim pokojem serca, który przewyższa wszelki umysł.
Moje powołanie to historia o przedziwnej miłości Boga, o Jego szczególnym zaproszeniu do bycia blisko Niego.
Patrząc z perspektywy czasu widzę, jak całe me życie, osoby, z którymi się spotkałam, różne wydarzenia, modlitwy ułożyły się w historię pisaną ręką Boga. Moje powołanie to historia o przedziwnej miłości Boga, o Jego szczególnym zaproszeniu do bycia blisko Niego. To opowieść o dobrych i pięknych spotkaniach z ludźmi, którzy podprowadzali mnie do Jezusa, o wydarzeniach, szczególnie trudnych, które rodziły moje zaufanie do Boga. To naprawdę historia nieustannie pisana... a ja odkrywam powoli coraz to nowe tajemnice Bożego prowadzenia mnie, już teraz w życiu zakonnym.